[Recenzja] Soul Eater

Soul-Eater-Wallpaper-Background-Windows-Anime

Nie mając jeszcze rozeznania w danej tematyce, zazwyczaj poszukujemy czegoś nowego na zasadzie skojarzeń. Cofnijmy się o kilka lat, kiedy to polski internet dopiero nabierał tempa, a liczba portali tematycznych nie była aż tak imponująca jak dzisiaj. Jako młody widz seriali anime z niewielkim, acz znaczącym stażem, łapałem się każdego wartego poznania tytułu. Byłem akurat zafascynowany Bleach’em puszczanym codziennie o 21:00 na Hyperze. Świat Shinigami był wielki i różnorodny. Nie bez przyczyny od razu zainteresowałem się Soul Eaterem, którego fabuła opowiada o szkole dla „bogów śmierci”. Skoro Bleach był świetny, to czemu nie miałby być Soul Eater?

Do serialu wróciłem po pięciu latach. Za pierwszym podejściem obejrzałem zaledwie kilka odcinków i często próbowałem wrócić do tego tytułu, ale nigdy nie potrafiłem się przemóc. Nie lubię nadmiernie inwestować czasu w coś, co przyciągnie moją uwagę na co najmniej tydzień. Wolę krótsze, acz intensywniejsze formy. Perspektywa obejrzenia 51 odcinków niemal na raz trochę mnie przerażała, ale jako że miałem nieco wolnego czasu, stwierdziłem, że teraz albo już nigdy nie nadrobię tego anime. I tak o to powróciłem do tytułu sprzed lat.

maka-unleashes

Soul Eater ma wiele punktów wspólnych z Bleachem, lecz tylko z perspektywy projektowania. W obu produkcjach mamy shinigami, mamy białe bronie, które okazują się czymś więcej, niż tylko narzędziami mordu, a także wielką tajemnicę, potężnych przeciwników, oraz otoczkę shounena, czyli mnóstwo humoru, biuściaste dziewczyny oraz zapierające dech pojedynki. Soul Eater, w przeciwieństwie do tasiemca Bleacha, ma zamkniętą historię, która nie okazuje się aż tak dobra, jak mógłby sugerować początek. Centralną postacią serii jest dziewczyna Maka oraz jej partner Soul Eater. Tytułowy bohater urodził się jako broń, a konkretniej kosa. Bohaterów poznajemy w momencie zebrania 99 dusz i polowania na duszę czarownicy, dzięki której Soul będzie mógł zostać „kosą śmierci” – legendarną bronią, których jest zaledwie kilka na świecie. Wszystko idzie nie tak i zamiast pokonać wiedźmę i zjeść jej dusze, Maka wraz ze swoim partnerem zdobywają jedno z żyć kota, przez co licznik się resetuje i muszę zaczynać wszystko od nowa. Bohaterowie powracają do szkoły dla shinigami, gdzie poznajemy kolejnych bohaterów serialu: odważnego, upartego i nierozgarniętego Black Stara oraz jego partnerkę Tsubaki, która jest zupełnym przeciwieństwem Black Stara. Ostatnią parą jest Death the Kid oraz bliźniaczki Liz i Patty Thompson. Kid jest synem samego Boga Śmierci, będącego władcą całej krainy. Wszyscy mają tylko jeden cel: przemienić swoich partnerów w najpotężniejsze bronie na świecie.

To co wyróżnia Soul Eater od podobnych tytułów jest ogromna dawka humoru, a przynajmniej do momentu wielkiego starcia między silami Shibusen a jedną z wiedź i jej sługusami. Ciężko doszukać się tu wysublimowanego i inteligentnego żartu, ale ten zaprezentowany w Soul Eater rewelacyjnie komponuje się z całym przedstawionym światem. Mamy tu humor czysto sytuacyjny, jak np. chorobliwa mania Kida do symetrii, czy zachowania Black Stara. Inne świetne żarty odnoszą się do powtórzeń, jak np. perypetie Kosy Śmierci – ojca Maki, który ma poważne problemy z zachowaniem wierności i cały czas nie może pogodzić się z tym, że córka go nienawidzi. Mamy także postać Excalibura, który nie do końca jest tym, czym może się na początku wydawać. Najpotężniejsze broń świata shinigami kryje w sobie ciemną tajemnicę, która doprowadzi widza do łez, oczywiście ze śmiechu.

soul-eater-soul-eater-series-and-characters-20544694-1280-720

Szkoda, że cały ten humor uleciał w momencie, gdy fabuła stała się poważniejsza. Twórcy najwidoczniej wyszli z założenia, że od pewnego momentu nie wypada rozśmieszać widza, gdy bohaterowie walczą nie tylko o swoje życie, ale również o losy całego świata. Tym bardziej robi się niemrawo, gdy dodamy do tego nienajlepszą fabułę. Mamy tu kilka stron konfliktu, a wszystkie postacie mają swój unikatowy charakter i ciągnął na swoich barkach całą produkcję, ale cała historia jest mocno naciąganą i niepotrzebnie się dłuży. Mam z tą serią dodatkowy problem, bo nikt w Soul Eater nie ginie, oprócz raptem dwóch postaci na samym końcu. Zarówno dobrzy jak i źli dostają co chwila śmiertelne ciosy, ale jakoś w ostatnim momencie udaje im się przeżyć, zazwyczaj siłą własnej woli lub podstępem. Jest to o tyle męczące, że każda walka kończy się i tak remisem. Złe postacie mają rozterki czy zabić dobrą postać i na odwrót. Starcia nie są emocjonujące, nie ważne jak bardzo efektowne akrobacje oglądamy na ekranie.

Na całe szczęście osoby zaznajomione chociażby z Bleachem czy Naruto łatwo odnajdą się w Soul Eater. Jestem jedną z tych osób i choć od początku wiedziałem do czego serial zmierza, to i tak bawiłem się świetnie, ale tylko w pierwszej połowie. Druga to festiwal monotonii, schematów i klisz. Od tak dobrego początku spodziewałem się czegoś lepszego w dalszej części, tym bardziej, że gdy fabuła przyśpiesza i wydaje się, że w końcu zrobi się ciekawie, to nagle dostajemy coś, czego tak na dobrą sprawę nie chcemy, bo wolimy ten sielski i luźny klimat z początku. Złego słowa nie można powiedzieć o oprawie audiowizualnej. Kreska i animacje po tylu latach nadal się bronią i to nie tylko w rozdzielczości HD. Pierwszy opening nadal robi piorunujące wrażenie, nawet jeśli komuś tego typu muzyka nie do końca odpowiada. Jeżeli lubicie shouneny, a nie macie żadnych innych propozycji, to Soul Eater będzie jak znalazł. Tylko nie spodziewajcie się od tego anime zbyt wiele.

Dodaj komentarz